Od stóp do głów, część 2
Tym razem gościnnie, w kolejnej odsłonie cyklu „Od stóp do głów”, nie bez powodu wystąpił Ryszard Zając, znakomity chirurg naczyniowy, specjalista chorób żył, a prywatnie mąż Agnieszki, który na co dzień prowadzi ośrodek chirurgii ArtVein specjalizujący się w kompleksowym leczeniu choroby żylakowej. Wspólnie odbywamy podróż po zakamarkach naczyniow
Coraz częściej słyszy się, że nieleczone żylaki mogą zagrozić naszemu życiu. Chyba trzeba doprowadzić do ich skrajnie złego stanu, żeby tak się stało?
Ryszard Zając: To prawda. Przewlekła choroba żylna niezwykle rzadko prowadzi do aż tak ekstremalnych powikłań, by doszło do zgonu albo utraty kończyny. Jej przebieg może jednak bardzo utrudnić życie. Nieleczona w skrajnych przypadkach doprowadza przede wszystkim do przewlekłych owrzodzeń. Staje się kalectwem, bo takie zmiany nie pozwalają normalnie funkcjonować pacjentowi. A co za tym idzie, nie pozwalają normalnie egzystować rodzinie. To jest już naprawdę trudna postać tej choroby.
Podobno żylaków nie da się pozbyć raz na zawsze. To proces chorobowy, który jak już się zacznie, będzie się toczył do końca życia, choć w różnej postaci i nasileniu. Zatem jak z nimi walczyć?
Zawsze tłumaczę pacjentom, że leczymy zęby chociaż wiemy, że i tak pojawia się kolejne ubytki. Na tym polega też przewlekłość choroby żylakowej. Udawanie, że jej nie będzie, że nie wróci, nie spowoduje, że nie wystąpi z powrotem. Pojawi się. Pod różnymi postaciami.
Jeżeli wcześnie wykrywamy nawroty tej choroby, to są to niewielkie dolegliwości i niewielkie zmiany, które mogą być leczone ambulatoryjnie. Nie wymagają rozległych, dużych operacji. Podobnie jest z innymi chorobami. Jeżeli pacjent dba o swój stan zdrowia, jest pod stałą kontrolą, to ingerencje specjalistów, zakres działań i koszty leczenia są dużo mniejsze.
Jakie objawy powinny skłonić nas do kontaktu z lekarzem? Skąd mamy wiedzieć, że coś jest nie tak? Uwypuklone, niebieskie, grube żyły przecież od razu się nie pojawiają…
Najczęstszym przykładem, głównie u kobiet, jest ociężałość kończyn, szczególnie nasilająca się w godzinach wieczornych. Często też pojawia się obrzęk wokół kostek. Buty zaczynają być za ciasne. To podstawowe objawy, które już powinny skłaniać do wizyty u lekarza. Żylaki wcale nie muszą być widoczne, kiedy rozpoczyna się niewydolność. Są one kolejną postacią tej choroby.
Np. we Francji standardem w gabinecie ginekologicznym jest zlecanie rajstop uciskowych profilaktycznie każdej ciężarnej kobiecie – u nas tego nie doświadczymy… Brak świadomości?
Francja była i jest przodującym krajem w leczeniu niewydolności żylnej. Stąd też leczenie i profilaktyka są tam szerzej stosowane. Przez lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej, przez ginekologów czy innych specjalistów.
Znacznie częściej zaleca się produkty uciskowe w krajach, w których są one refundowane. U nas rajstopy, pończochy czy podkolanówki do kompresjoterapii są 100% płatne. Nieliczni pacjenci, w niewielkim stopniu i tylko raz w roku mogą uzyskać dofinansowanie. Myślę, że koszt tych produktów jest głównym powodem ich ograniczonego stosowania.
Jakie są metody usuwania? Zanim zgłębiłam temat słyszałam jedynie o kompresjoterapii i laserze, jednak istnieje chyba znacznie więcej możliwości? Czy każdego żylaka można leczyć taką samą metodą? Która jest najbardziej skuteczna?
Podejście do leczenia jest indywidualne. Specjalista, który się tym zajmuje powinien dysponować szerokim wachlarzem możliwości usuwania żylaków. Część zmian możemy ostrzykiwać prostą metodą, jaką jest skleroterapia. Zaawansowaną chorobę leczymy poprzez zabiegi laserowe, fale radiowe albo zastosowanie pary. Pojawiły się również leki nowej generacji. Są to kleje, które pozwalają operować pacjentów szybko i bez znieczulenia.
Nadal przeprowadzane są klasyczne operacje usuwania żylaków, które gwarantuje fundusz. Incydentalnie sięgamy po tę metodę w gabinetach, ponieważ jest ona bardzo inwazyjna.
Stereotypy mówią, że żylaki dotyczą kobiet po 50 roku życia. Ale okazuje się, że z tym problemem zmagają się również kobiety w wieku dwudziestu i trzydziestu lat, a niekiedy nawet mężczyźni!
Niewydolność żylna występuje aż u 20% społeczeństwa. Dla porównania cukrzyca, o której tak często słyszymy, obejmuje 5% populacji.
Mówi się, że chorują głównie panie, choć ich przewaga to około 8-10%. Wynika to pewnie z tego, że kobiety częściej odsłaniają nogi. Latem, na plaży nasze wnioski byłyby już inne 🙂
Choroba nasila się z wiekiem. Ale siedzący tryb pracy, mała aktywność fizyczna powoduje, że młodzi ludzie coraz wcześniej zaczynają mieć objawy niewydolności żylnej. Jest to związane między innymi ze zmianą stylu życia.
No właśnie, w obecnych czasach większość z nas ma siedzący tryb pracy… Co możemy robić na co dzień, by zapobiegać powstawaniu żylaków?
Ruch, ruch, i jeszcze raz ruch. W szczególności ćwiczenia mięśni łydek. Zawsze tłumaczę pacjentom, że po długim dniu pracy powinni iść przynajmniej na półgodzinny spacer. To usprawnia pompę mięśniową i nogi wieczorem tak nie dokuczają.
Drugim elementem, który zalecają organizacje lekarskie jest stosowanie komprejoterapii czyli podkolanówek, pończoch i rajstop uciskowych. Zapobiegają one długotrwałemu zastojowi krwi w kończynach, zmniejszają obrzęki czy dolegliwości. Jak również zdecydowanie spowalniają narastanie objawów choroby żylnej.